Uwaga!

+ 18
Niewtajemniczonych chciałabym powiadomić, iż na tym blogu opisywane są relacje Boy x Boy (gejowska miłość). Niezainteresowanych tematem prosiłabym o opuszczenie tego bloga. Resztę zapraszam serdecznie jak Mokkun Pico do samochodu ;D

poniedziałek, 9 marca 2015

Nie do przewidzenia 5

Jako, że Nathan był wyższy i przez to cięższy od Hermesa, z rąk niewolnika spadł, głucho uderzając o ziemię.  Przewracając go na plecy , spojrzały się na niego puste, szeroko otwarte oczy. Boże, co robić? Hermesa przejął tak boleśnie paraliżujący dreszcz.  Nie wiedząc dlaczego, przybiegła Nela. Dopiero teraz dotarło do niego, że cały czas krzyczał. Z powodu? Już pomińmy oczy. To szeroki uśmiech, odsłaniający ociekające krwią zęby, skłonił jego mózg do tak chaotycznej decyzji.  Nela z trudem podniosła wiotkie ciało Nathana. Wychodząc z nim na plecach powiedziała-

 poczekaj na mnie  w swoim pokoju. Zaraz przyjdę.

Hermes ciężko podniósł się z ziemi i na wciąż lekko chwiejnych nogach, przez labirynt korytarzy powrócił do swojego pokoju.  Wbiegł przez drzwi i rzucił się twarzą  na łóżko. Po ok. 15 minutach wyczekiwania i gapienia się w sufit, w skrzypiących drzwiach stanęła Nela.  Jej lekko pobladła i niespokojna twarz nie mówiła wiele dobrego.  Usiadła obok Hermesa na łóżku.

- Widzisz… trzeba ci opowiedzieć historię. Taką… o życiu i śmierci… -zaczęła-
Na świecie nie  istnieją tylko atomy. Istnieją też dwie społeczności. Pierwsza-  jest to Stowarzyszenie Życia. Należy do niej tylu członków, ile na świecie żyje istot. Nazywają się Lekri. Istnieje również społeczność druga: Organizacja śmierci- w tej społeczności rządzi tylko jedna osoba- nazywa się Sheni. Jest to postać nieśmiertelna i, z pozoru, bezwzględna.  Nie jest to tak, że Sheni zabija życie.  Ta postać dba, by żadna istota nie mogła doświadczyć takiego bólu i cierpienia jak życie wieczne.  Sheni przyjmuję postać człowieka, jest to minimalne wynagrodzenie za nieśmiertelność, bo znajdź na świecie istotę, która przewyższy człowieka w rozrywce i  ilości emocji.  Ale wracając, Lekri nienawidzą Sheni, sądzą, że jest to istota porównywalna z najpotężniejszym demonem, gdyż na koncie ma największą liczbę żyć.  Do czego zmierzam- Lekri niczego się nie ulękną przed unicestwieniem Sheni gdyż nie rozumieją jakie cierpienie przeżywa i dlatego pozbawia go innych. To jest dla Sheni jak oddychanie. Na każdego po prostu przychodzi czas, prędzej czy później.  Sheni ,niestety, odczuwa emocje ludzkie jak nikt inny na świecie. Lekri bez ustanku to wykorzystują same unicestwiając się w coraz podlejszy sposób, by zadać Śmierci jak najwięcej bólu. Sheni i tak jest całkiem sam w tym tragicznym wszechświecie. A potem-

Ale , po co mi to mówisz?- przerwał Hermes.

Wdech, wydech- nie rozumny dzieciaku… Po pierwsze: za przerywanie w środku zdania nie dostaje się ciasteczek. Po drugie: naprawdę się niczego nie domyślasz? Po co ci to mówię? – zapytała.

Więc Nathan jest… Sheni?! – krzyknął nie z niedowierzania, co bardziej z zaskoczenia.

Uh… tak- odpowiedziała- po prostu czasami  jego organizm nie wytrzymuje dawki jaką mu fundują Lekri.

Aha- zamyślił się Hermes- czyli teraz znajduje się w tym pokoju za zamkniętym korytarzem?


No- odparła Nela- ale, na razie zostawiłam otwarte, gdyż czasami nie słychać jak mnie zawo -GDZIE TY BIEGNIESZ?!

- krzyknęła za Hermesem, który już znajdował się w połowie drogi do zakazanego pokoju.  Pokonawszy korytarz, szybko otworzył wskazane drzwi.

czwartek, 26 lutego 2015

Nie do przewidzenia 4

Skąd ten gnój ma w sobie tyle siły?!- tylko  te słowa zdążyły się Hermesowi przewinąć przez myśli zanim dostał otwartą dłonią w policzek. W innych okolicznościach by na chwilę zamarł, by przetrawić sytuacje, lecz teraz bez zastanowienia kopnął na oślep napastnika. Chyba trafił, gdyż spadł ciężko na podłogę, słysząc zduszony jęk. Szybko stanął na nogi i pobiegł przez labirynt korytarzy, by znaleźć wyjście. Ale… gdzie pójdzie jak ucieknie? Na pewno policja go szuka, po tym jak został porwany z komisariatu. Domu nie ma, rodzina go wystawiła. Innych krewnych nie zna. Nie ma przy sobie grosza. Więc… co robić? Nie zauważył nawet gdy korytarz którym biegł się skończył. Stał przed czerwonymi drzwiami z których powoli schodziła niegdyś jaskrawa farba. Słysząc niedaleko kroki, bezszelestnie wpadł do pokoju. Pachniało tam kurzem i świeżym drewnem. Nie znajdowało się tam wiele rzeczy, głównie linki na ścianach i trochę trocin. Pośrodku stał klocek drewna z wbitym dłutem. Zdyszany i bezradny oklapł na stertę trocin i oparł się o ścianę. W pokoju było tak przytulnie ciepło i ciemno. Głośno zaburczało mu w brzuchu. Było mu już wszystko jedno, co Nathan mu zrobi. Kiedy otworzyły się drzwi, nawet nie spojrzał w jego stronę.  Nathan przykucnął obok niego i lekko przechylił głowę, patrząc się nierozumnym wzrokiem. Cicho westchnął.

- Nigdy nie będę w stanie  zrozumieć ludzi. Stąd nie ma ucieczki, a ty i tak to robisz, nawet tego świadom. Oraz zostałeś uświadomiony o czekającej cię karze za takie wybryki. 

Hermes słuchał jego monologu, ale słyszał tak jakby przez mgłę.
Widzisz…- kontynuował Nathan- nie jestem zbyt empatyczny, choć potrafię odczytać ludzkie emocje. Można tak wiele odczytać z ludzkiej twarzy, nawet jak zostało to świetnie zamaskowane. Ty w tym momencie straciłeś chęć do życia, zobojętniałeś- w tym momencie teatralnie na jego twarzy pojawił się grymas udawanego smutku- już ci wszystko jedno, więc po co ja to w ogóle mówię. Dla ciebie jestem potworem bez serca i emocji, ale zostałem tak wychowany. Człowiek rodzi się szczęśliwy, niewinny i beztroski, to dalsze wychowanie sprowadza go na ścieżkę wybrana przez osoby trzecie.

Hermes parsknął i odparł ze znudzeniem- nie rozumiem po co mi to mówisz. Bawi cię opowiadanie komuś kompletnie obcemu swoich wewnętrznych przeżyć?- zakończył zdanie szyderczym uśmiechem.  Niezrażony Nathan kontynuował.

- Pewnie zastanawiasz się po co cię kupiłem. Jak już mówiłem, brak mi ludzkich emocji. Nie potrafię płakać lub szczerze uśmiechać. Chcę się tego od ciebie nauczyć spełniając również swoje zachcianki. To tylko i wyłącznie od ciebie zależy czy na tym ucierpisz czy nie- skończył.


Nathan usiadł przy Hermesie, jedną dłonią delikatnie chwycił za jego podbródek i lekko musnął jego wargami o swoje. Po chwili lekko pogłębił pocałunek wsuwając końcówkę języka w jego usta i jeżdżąc nim po zębach Hermesa. Hermes siedział odrętwiały, z szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc jak zareagować. Podobało to mu się niezmiernie, ale robi to człowiek, który go upokorzył i zeszmacił. Ale… usta Nathana były takie delikatne i wilgotne, czy taki człowiek o, teraz, anielskiej aurze mógł coś takiego zrobić? Przecież to chodząca niewinność. Hermes włączył się do pocałunku, gładząc językiem podniebienie Nathana. Po chwili ich języki już zawirowały w namiętnym tańcu.  Hermes poczuł jak ręka jego Pana lekko tarmosi jego włosy, by po chwili opaść. Co jest? Pomyślał Hermes by po chwili ledwo złapać bezwładne ciało Nathana. 

wtorek, 10 lutego 2015

Nie do przewidzenia 3

Ciężko opadł plecami na podłogę i tępo patrzył się w sufit. Czuł się tak pusto. Tak przegranie.

 Po 30 minutach, w takim stanie znalazła go Nela. Załamanego, porzuconego. Popatrzyła w jego puste oczy. Ona, która była mistrzem pogardy, znalazła w sobie współczucie i troskę. przykryła go kocem z pokoju obok i podniosła w miarę możliwości, by ten mógł utrzymać się na nogach. Hermes czuł się jakby nie miał nóg. Jakby unosił się nad swoim ciałem i widział całą sytuację z góry. Po kilku sekundach, gdy zabrakło mu tchu, dopiero przypomniał sonie, jak się oddycha. Chciał oderwać sobie każde miejsce które on dotykał. Paliła go skóra a pot oblewał twarz. On go skaził. Zapieczętował, jakby był jego własnością.

-Ale…Ale…co się dzieje…- majaczył, jak gdyby przez sen.

Nela sprawdziła, czy nie ma gorączki po czym zaprowadziła go do pokoju i zostawiła samego, nadal nie mogąc się pozbyć uczucia nienawiści. Nie bez powodu Nathan wybrał ją na swoją służącą. Potrzebował zmrożonego serca. Potrzebował osoby, która go zrozumie.


Na Hermesa siedzącego na łóżku zstąpiła pustka, którą po kilku minutach zastąpiła żądza krwi swojego oprawcy. Wstał dysząc szalenie i widząc jeszcze mroczki przed oczami, zatoczył się do komody. Z siłą godną dobrze wytrenowanego mężczyzny począł wyrywać szuflady i rozwalać je o ścianę. Potem, zerwał z łóżka prześcieradło i odłamkiem drewna zaczął dziurawić materac. Pianka z materaca i pióra z poduszek obkleiły jego ciało i puszysty dywan obok.  Następnie z dzikim zapamiętaniem uderzał tylko w jedno miejsce na ścianie, aż jego poranione ręce nie zaczęły krwawić. Uderzył głową o rozwalony tynk cicho dusząc się własnymi łzami. Drgającymi ustami z trudem począł przeklinać Nathana. Doczołgał się pod spód zepsutego łóżka i został tam, dopóki nie usłyszał skrzypienia otwieranych drzwi. Poczuł ostre pociągnięcie za koszulkę i ciągnięcie w stronę drzwi.


 „No to teraz masz przechlapane, lisku”- rzekł głos dobrze mu znany.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Nowe opowiadanie: Tylko nie krzycz 1

 Zima. 1 Styczeń. 2016 rok.
Saki leniwie czytał przewracając pożółkłe strony.
" Ból to piękne doznanie świadczące o tym, że jeszcze żyjesz. Gdy pozbędziesz się tego uczucia, równowaga się zapadnie i inne uczucia będą wypłukiwać twoje wnętrze jak morze kruszy kamienie."
*ding doong*
Wzdychając ze znudzenia swą obecną sytuacją, szurając nogami podszedł do drzwi i bez pośpiechu przekręcił klucz w zamku. Otwierając drzwi, spodziewał się listonosza, a to ci heca. Nie przepadał za nowo poznanymi ludźmi. Stał przed nim chłopak, w czarnych, krzywo ostrzyżonych włosach i  szaro-białej koszuli. Świetnie, że przynajmniej koszuli. Gdybym miał wybierać, wolałbym spodnie. Pośpiesznie zamknął drzwi, analizując sytuacje. Pan "X" miał najwyżej 17-18 lat. Wyglądał mizernie, szarawa cera, wory pod oczami i czerwone oczy. Jako, że Saki miał aż nazbyt bujną wyobraźnię, zaczął sobie wyobrażać sytuacje Pana X, na korzyść Pana X. A co jeśli uciekł z domu opieki? Jeśli resztkami siły wydostał się z tonącej łodzi? A jeśli...przerwało mu pukanie. Lekko uchylając drzwi i wystawiając sam nos, jeszcze raz spojrzał na chłopaka. Rzeczywiście, przejawiał obraz nędzy i rozpaczy. I jeszcze wpatrywał się w niego tymi czerwonymi od płaczu oczętami, jak zagubiony szczeniaczek na ogrzewana budę.
-Przepraszam...czy mógłbym prosić o jakieś stare spodnie? Jeśli ma pan na zbyciu....
Serce Sakiego rozpłynęło się jak lód w upalny dzień. Otworzył drzwi szeroko i zapraszającym gestem wskazał przedpokój. Przez chwilę lekko zaskoczony Pan X wpatrywał się w niego i nie napotykając żadnych złych zamiarów wszedł do środka.
-Usiądź tam, na kanapie i poczekaj chwilę, ok?
Nieznajomy wolno skinął głową i udał się w wskazane miejsce. Saki udał się na górę, odsunął szufladę kredensu i wyjął czarne, ciepłe spodnie pasujące na chłopaka.  Zszedł na dół i rzucił chłopakowi dolną część ubioru. Na dworze było -10 stopni odczuwalnie, więc zamiast wody, zaparzył duży kubek czarnej herbaty z łyżką miodu. Podał ją swemu gościowi. Ten skinął głową w podzięce i lekko parząc sobie usta łapczywie popijał coraz to większe łyki. Saki zaskoczony i zaciekawiony całą sytuacją, postanowił zacząć rozmowę.
-A więc...dlaczego do mnie trafiłeś i dlaczego nie miałeś na sobie dolnej partii ubrania, jegomościu?
saki nie za bardzo potrafił rozmawiać z ludźmi, ale jakoś udało mu się złożyć zdanie.
Pan X wpatrując się w daleki punkt w pokoju, poprzedzając chwile wahania, zaczął  mówić.
-Ee...który mamy rok?
-2016
-Aha...jako, że dałeś... mi, panie tak wiele, pozwól, że się namyśle... zanim odpowiem. Nie mówiłem więcej niż jedno zdanie od bardzo dawna. Bodajże 2009...
Gospodarz, lekko zdezorientowany, chwile odczekał wpatrując się w Pana X. Pan X zaczął.
- A więc...gdy miałem 11-12 lat, wybrałem się na samotne wagary. Jak to dzieciak, uwielbiałem mroczne i... brudne uliczki. Niestety trafiłem w zły dzień i na nie właściwą porę. Jak się domyślasz uprowadzono mnie. Rozebrali mnie i przywiązali do łóżka, jednak nawet mnie nie dotknęli. Przez te 7 lat, nie czułem prawie nic. Bólu, dotyku, smaku...nic. codziennie faszerowali mnie różnymi lekami. A dzisiejszego dnia, spróbowałem podnieść jedną rękę, i wiesz co? Wcale nie była przywiązana. Więc czołgając się po ziemi zabrałem pierwszą, lepsza szmatę i zwiałem. Twój dom był pierwszym domem, który zobaczyłem. A, zapomniał bym, mam na imię Shogo.
Powiedział, podając Saki'emu wychudzoną rekę. Saki zalany łzami, pociągając nosem, przytulił Shogo jak starego kumpla. Po chwili zachłystania się łzami, Saki podjął decyzje, która, jak jeszcze nie wiedział, miała przesądzić o jego dalszych losach.
-Shogo, czy masz kogoś, do kogo mógłbyś się zatrzymać?
-Um, nie. O dziecka mieszkałem w domu dziecka.
Dobrze Saki, wdech, wydech.
-A więc, na czas nieokreślony zatrzymasz się u mnie. Mieszkam sam, mam dość sporo ubrań do pożyczenia, wolne dwa pokoje i dość sporo zarabiam by wykarmić dwie osoby. Wspaniałe kwalifikacje, co nie?
Shogo zaniemówił. Nawet, gdyby przez te stracone 7 lat, uczęszczał na j.Polski w stopniu zaawansowanym, nie potrafiłby znaleźć odpowiednich słów.  Przytulił się tylko do kolana Saki'ego szepcząc dziękuję. Marzenia przeniosły się na światło dzienne.

czwartek, 22 stycznia 2015

Nie do przewidzenia 2

Po lekko...hmm, intrygującej rozmowie Hermes udał się do swego pokoju. Rozumiał swą sytuacje, jednakże...co on mu może zrobić?[ mina Hermesa w tym czasie >:}]. Co jak co, ale on nie da sobie w kasze dmuchać, o nie! Jak to się mówi...ah, wychowała go ulica. Wiecie, parowanie ciosów,  skradanie, ucieczki...miał to w małym palcu. Po chwilach samouwielbienia postanowił wziąć gorącą kąpiel. Przejrzał szafki. Ten świr miał WSZYSTKO, ale to WSZYSTKO o zapachu RÓŻY. Baba, nie facet. Po długiej, acz nieprzyjemnej kąpieli, paradując z gołym tyłkiem i całym swoim "towarem" udał się na spoczynek. Rzucając się na łóżko wydał z siebie pomruk zadowolenia. Takie uczucie tygryski lubią najbardziej. Po dokładnym otuleniu przez grubą kołdrę o lekkim zapachu stęchlizny, oddał się w objęcia Morfeusza.
~~~~
Spadając z klifu krzyczał, aż do zdarcia gardła. Dlaczego go zepchnęła, jak mogła? Przygotowując się do śmierci w odmętach rozszalałego morza pomyślał o Nathanie, o jego ciepłej ręce na jego...zaraz, CO?! Wbrew pozorom nie wpadł do zbiornika pełnego wody, ale...co tu robi ta cukinia? Matko, trzęsienie ziemi! Boże, wybacz, odeślij mnie z tego piekła  piekła  piekła  ...

Co do...?!- zakrzyknął gdy zobaczył nad sobą wielkie oczy, pełne pogardy i...-dobrze cię widzieć Nela.
-Śniadanie, ciamajdo. Z brzękiem postawiła przede mną tackę z jedzeniem i wyszła przez uchylone drzwi. Szybko wypiłem gorzką kawę dobrze kontraktującą z słodkim omletem. Pod talerzykiem znalazłem kartkę, zapewne od właściciela, z następującą treścią:
Po śniadaniu przyjdź proszę do pokoju numer 38.
Aha, Nathan chyba nie należał do rozmownych gości. Gdzie się podziała moja kołdra? Moment...spałem nago. Kur*a. Współczuje Neli w tej okoliczności. Po włożeniu na siebie czarnych, porwanych spodni i szarego podkoszulka wybrałem się w umówione miejsce. Pokój numer 38 przypominał mi mój pokój z wyjątkiem koloru ścian które tutaj były śnieżno-białe. No i jeszcze nie było mebli. Nathan stał przy oknie ubrany w zakurzoną marynarkę i podobne spodnie. Odwrócił się do mnie ze znajomym, zimnym wyrazem twarzy. No dobra, całkiem ładnej twarzy. 
-A więc, nie żywisz do mnie respektu, co? Zaczął rozmowę. Nieco zaskoczony przytaknąłem. Do tchórzy w końcu nie należę.
-Nareszcie zaczyna robić się zabawnie. Odpowiedział, uśmiechając się nieznacznie oraz podchodząc do mnie. Już wiem dlaczego koleś się tak mało uśmiecha. Śmiało mógł startować do American horror story. Więc jak mówiłem, podszedł do mnie, uklęknął i złapał za prawą nogę. Co pan wyprawia? Tylko to zdołało mi przejść przez myśl zanim podniósł mnie jedną ręką. Skąd tak mało muskularne ciało na w sobie tyle siły?! Drugą ręką dosłownie zerwał ze mnie spodnie i polizał po wewnętrznej stronie uda. Sparaliżowało mnie. Polizał również materiał   moich bokserek. Jęk rozkoszy i upokorzenia wyrwał się z moich dotychczas zamkniętych ust. Słysząc to, uśmiechnął się jeszcze szerzej, zwycięsko. Jaką kruchą istotą jest człowiek, nawet się nie wyrywałem gdy ten ściągnął ze mnie ostatnią, dolną warstwę. Chwycił mnie za drugą nogę ustawiając do pionu. Nogi miałem jak z waty, więc ciężko upadłem na zimną podłogę. W tedy on pochylił się do mnie i wyszeptał z uśmiechem: Jesteś taki tani. 
I wyszedł, zostawiając mnie rozdygotanego ze sporą erekcją. Jeśli to była kara, udało mu się.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Nie do przewidzenia 1 2/2

Debil. Idiota. Dureń. Kretyn!
Ten idiota, Nathan, uchylił okno w samochodzie. Przy minus 10 stopniach, jaki debil otwiera okno?! Po następnych dwóch godzinach jazdy w zimnym samochodzie dojechali przed drzwi rezydencji. Rezydencji? Chciałem powiedzieć ruiny. No, może nie było tak źle. Drewniany, wysoki dom z gigantycznym tylnym ogrodem. Wchodząc do niego, w jego nozdrza uderzył zapach antyków, starego drewna i tajemniczego strychu. Przy korytarzu na wprost od drzwi czekała na nas zjawiskowa kobieta, zapewne służąca. Miała długie, miękko opadające na ramiona, blond włosy. Opalona skóra ładnie kontrastowała z beżowo- granatowa sukienką. Choć jej zielone oczy, patrzyły się na mnie z domieszką zazdrości i wstrętu do mej osoby. No, nie każdy na świecie mnie lubić powinien, co nie? Przemówił Nathan: Nela, zaprowadź liska do jego pokoju. Tylko ładnie się zachowuj, proszę.
Służąca ani na chwile nie zmieniła spojrzenia, lecz lekko przytaknęła i odeszła w głąb korytarza. Właściciel wskazał mi głową bym się za nią udał, więc dość szybko choć z ociąganiem pobiegłem a nią. Przechodząc przez labirynt korytarzy zastanawiałem się, jak z pozoru zwyczajny człowiek, może stworzyć w domu taka graciarnię?! Rozumiem, gdy ktoś kolekcjonuje antyki, ale żebym mógł napotkać każdą staroć jaka mi przyszła do głowy? Po kilku minutach Nela otworzyła drzwi do pokoju z zielonymi, drewnianymi drzwiami. Gdy wszedłem do pokoju i obróciłem się by podziękować, z lekkim hukiem zostałem oddzielony od mojego "przewodnika" drzwiami. Akurat mój pokój nie był graciarnia jak się spodziewałem, lecz przytulnie zaprojektowanym, małym pokoikiem.Zamiast zimnych kafelków pod moimi nogami rozpościerał się puszysty dywan. Mimo, że pokój był mniejszych rozmiarów, zmieściło się duże łóżko, komoda i osobista łazienka z wanną. Na ów komodzie czekał na mnie liścik by po oswojeniu się z pokojem, udać się schodami po lewej stronie korytarza na samą górę, by omówić zasady z gospodarzem. Nie spiesząc się zbytnio, podążyłem za wskazówkami. na górny korytarz prowadziły zamykane na klucz drzwi. Przechodząc przez nie zobaczyłem pozrywane tapety na ścianach i porwany, choć równo ułożony dywan. Na samym końcu korytarza znajdował się pokój. Przechodząc próg, zachłysnąłem się duszącym zapachem róży. Pan domu siedział na krześle za biurkiem i ręką pokazał mi, bym usiadł na krześle naprzeciwko.
Więc-zaczął Nathan- na tym spotkaniu omówię ci twoją rolę w życiu tego budynku.
Po pierwsze, Nela codziennie o 8.oo rano będzie przynosić ci śniadanie do pokoju. Na obiady stawiasz się w jadalni, którą pokaże ci Nela o godzinie 14. W między czasie jakbyś zgłodniał, w twoim pokoju znajduje się mini lodówka z różnymi przekąskami.
Jak na myśl o jedzeniu, żołądek Hermesa zaburczał głośno i długo. Nathan mając to gdzieś, kontynuował, lecz żołądek Hermesa, nie zaprzestał rozpaczliwych błagań o posiłek. Hermes miał ochotę mocno sobie przywalić w ten cholerny brzuch. Choć zawsze miał skłonności do burczenia w niewłaściwym czasie, nawet jeśli nie był głodny, spalił buraka na twarzy.
-Sądzę iż wyjątkowo długo nie jadłeś, dokończymy tę rozmowę za godzinę. Nathan przez telefon przyczepiony do ściany zawiadomił Nelę, by przygotowała jajecznicę na boczku i kanapki i zaniosła pokoju Hermesa. Odprawiony na godzinę chłopak wrócił do pokoju, w którym przeczekawszy 20 minut zjadł upragniony posiłek. Po upłunąwszym czasie powrócił do pokoju swego właściciela. Wyglądał inaczej niż przed godziną. Miał mocniej podkrążone oczy i bladsza cerę. Nawet kontynuował  bardziej zmęczonym, lecz tak samo zimnym głosem:
A więc, podwieczorek będzie o godzinie 16, a kolacja o 19. Wszystko, oprócz śniadania odbywa się w jadalni. W czasie w którym nie będzie posiłków, będziesz pomagał Neli w obowiązkach lub spędzał ze mną czas, zrozumiałeś?
Lekko otępiony chłopak, zamrugał szybko.
-Zrozumiałem.
-Dobrze, jest jeszcze jedna rzecz. W pewnych nieregularnych  odstępach czasu korytarz będzie zamknięty i będziesz jadał posiłki sam, a moje będzie przynosić Nela i kłaść przed moimi drzwiami. Jeśli wtedy wejdziesz do mojego pokoju, twój komfort w tym domu może mieć przykre zakończenie.Zrozumiałeś?
-Tak jest.
-Mam nadzieję.





Heh, zdałam sobie sprawę, że w prologu użyłam w pewnych momentach Nathaniel zamiast Nathan. Serdecznie przepraszam za ten błąd. Niedługo kolejne notki, może strzele wam jakiegoś shota? :3

piątek, 9 stycznia 2015

Nie do przewidzenia 1 1/2

Hermes patrzył na policjantów lodowatym spojrzeniem spod swojej rudej czupryny. Rodzina go wystawiła, upokorzyła. Własna matka wskazała na niego palcem, a to ona dzień wcześniej z zimną krwią zamordowała ich sąsiada na jego oczach. Kiedy się z nią szarpał próbując odebrać jej metalową rurę, zostawił na narzędziu ślady palców. Teraz, wszyscy przekonani o jego winie, ignorowali wszystkie słowa sprzeciwu. Pierwszy raz w życiu popłakał się publicznie. Ze strachu. Wstydu. Bezradności.
Strzały. Ktoś strzela. Policjant pilnujący go dostał strzał w nogę. Nabój prawdopodobnie trafił w tętnice udową, gdyż krew dosłownie zalała Hermesowi buty. Ktoś biegnie w jego stronę. Niesamowite jak zmysły wyostrzają się w sytuacji zagrożenia. Ktoś przed nim stanął. Nie zobaczył twarzy, teraz patrzył się tylko na pistolet zwrócony w jego twarz. Jednakże,  strzał nie nastąpił. Hermes poczuł tylko silny ból po prawej stronie czaszki. Mrok.

~~~

Został brutalnie obudzony kopniakiem w łokieć. No cóż, napastnik dobrze wybrał, Hermes miał tzw: łokieć tenisisty, co objawiało się dość silnym bólem. Syk mógł przeszyć powietrze, lecz zagłuszyły go okrzyki licytujących. Dostatecznie obudziły go trzy uderzenia młotkiem. Co się dzieje?! Szarpnął głową, jednakże dało to marny efekt. Znikomy wręcz. Złapany za barki przemierzał zimny korytarz. Został poinstruowany, że teraz jest własnością jegomościa przed sobą. Czyli handel ludźmi jeszcze jest aktywny. Dobrze wiedzieć. Ów jegomość podał mu spodnie i wskazał palcem na  limuzynę i zwyczajnie do niej wszedł zostawiając chłopaka z tym dryblasem. Miło. ubierając spodnie i chuchając na czerwone z zimna ręce, wsunął się na miejsce w limuzynie. Przez całą drogę ''właściciel'' nic nie powiedział. Tylko wpatrywał się w krajobraz za oknem. Po piętnastu minutach jazdy Hermes wziął z niego przykład, Zapowiadało się ciekawie.