Uwaga!

+ 18
Niewtajemniczonych chciałabym powiadomić, iż na tym blogu opisywane są relacje Boy x Boy (gejowska miłość). Niezainteresowanych tematem prosiłabym o opuszczenie tego bloga. Resztę zapraszam serdecznie jak Mokkun Pico do samochodu ;D

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Nowe opowiadanie: Tylko nie krzycz 1

 Zima. 1 Styczeń. 2016 rok.
Saki leniwie czytał przewracając pożółkłe strony.
" Ból to piękne doznanie świadczące o tym, że jeszcze żyjesz. Gdy pozbędziesz się tego uczucia, równowaga się zapadnie i inne uczucia będą wypłukiwać twoje wnętrze jak morze kruszy kamienie."
*ding doong*
Wzdychając ze znudzenia swą obecną sytuacją, szurając nogami podszedł do drzwi i bez pośpiechu przekręcił klucz w zamku. Otwierając drzwi, spodziewał się listonosza, a to ci heca. Nie przepadał za nowo poznanymi ludźmi. Stał przed nim chłopak, w czarnych, krzywo ostrzyżonych włosach i  szaro-białej koszuli. Świetnie, że przynajmniej koszuli. Gdybym miał wybierać, wolałbym spodnie. Pośpiesznie zamknął drzwi, analizując sytuacje. Pan "X" miał najwyżej 17-18 lat. Wyglądał mizernie, szarawa cera, wory pod oczami i czerwone oczy. Jako, że Saki miał aż nazbyt bujną wyobraźnię, zaczął sobie wyobrażać sytuacje Pana X, na korzyść Pana X. A co jeśli uciekł z domu opieki? Jeśli resztkami siły wydostał się z tonącej łodzi? A jeśli...przerwało mu pukanie. Lekko uchylając drzwi i wystawiając sam nos, jeszcze raz spojrzał na chłopaka. Rzeczywiście, przejawiał obraz nędzy i rozpaczy. I jeszcze wpatrywał się w niego tymi czerwonymi od płaczu oczętami, jak zagubiony szczeniaczek na ogrzewana budę.
-Przepraszam...czy mógłbym prosić o jakieś stare spodnie? Jeśli ma pan na zbyciu....
Serce Sakiego rozpłynęło się jak lód w upalny dzień. Otworzył drzwi szeroko i zapraszającym gestem wskazał przedpokój. Przez chwilę lekko zaskoczony Pan X wpatrywał się w niego i nie napotykając żadnych złych zamiarów wszedł do środka.
-Usiądź tam, na kanapie i poczekaj chwilę, ok?
Nieznajomy wolno skinął głową i udał się w wskazane miejsce. Saki udał się na górę, odsunął szufladę kredensu i wyjął czarne, ciepłe spodnie pasujące na chłopaka.  Zszedł na dół i rzucił chłopakowi dolną część ubioru. Na dworze było -10 stopni odczuwalnie, więc zamiast wody, zaparzył duży kubek czarnej herbaty z łyżką miodu. Podał ją swemu gościowi. Ten skinął głową w podzięce i lekko parząc sobie usta łapczywie popijał coraz to większe łyki. Saki zaskoczony i zaciekawiony całą sytuacją, postanowił zacząć rozmowę.
-A więc...dlaczego do mnie trafiłeś i dlaczego nie miałeś na sobie dolnej partii ubrania, jegomościu?
saki nie za bardzo potrafił rozmawiać z ludźmi, ale jakoś udało mu się złożyć zdanie.
Pan X wpatrując się w daleki punkt w pokoju, poprzedzając chwile wahania, zaczął  mówić.
-Ee...który mamy rok?
-2016
-Aha...jako, że dałeś... mi, panie tak wiele, pozwól, że się namyśle... zanim odpowiem. Nie mówiłem więcej niż jedno zdanie od bardzo dawna. Bodajże 2009...
Gospodarz, lekko zdezorientowany, chwile odczekał wpatrując się w Pana X. Pan X zaczął.
- A więc...gdy miałem 11-12 lat, wybrałem się na samotne wagary. Jak to dzieciak, uwielbiałem mroczne i... brudne uliczki. Niestety trafiłem w zły dzień i na nie właściwą porę. Jak się domyślasz uprowadzono mnie. Rozebrali mnie i przywiązali do łóżka, jednak nawet mnie nie dotknęli. Przez te 7 lat, nie czułem prawie nic. Bólu, dotyku, smaku...nic. codziennie faszerowali mnie różnymi lekami. A dzisiejszego dnia, spróbowałem podnieść jedną rękę, i wiesz co? Wcale nie była przywiązana. Więc czołgając się po ziemi zabrałem pierwszą, lepsza szmatę i zwiałem. Twój dom był pierwszym domem, który zobaczyłem. A, zapomniał bym, mam na imię Shogo.
Powiedział, podając Saki'emu wychudzoną rekę. Saki zalany łzami, pociągając nosem, przytulił Shogo jak starego kumpla. Po chwili zachłystania się łzami, Saki podjął decyzje, która, jak jeszcze nie wiedział, miała przesądzić o jego dalszych losach.
-Shogo, czy masz kogoś, do kogo mógłbyś się zatrzymać?
-Um, nie. O dziecka mieszkałem w domu dziecka.
Dobrze Saki, wdech, wydech.
-A więc, na czas nieokreślony zatrzymasz się u mnie. Mieszkam sam, mam dość sporo ubrań do pożyczenia, wolne dwa pokoje i dość sporo zarabiam by wykarmić dwie osoby. Wspaniałe kwalifikacje, co nie?
Shogo zaniemówił. Nawet, gdyby przez te stracone 7 lat, uczęszczał na j.Polski w stopniu zaawansowanym, nie potrafiłby znaleźć odpowiednich słów.  Przytulił się tylko do kolana Saki'ego szepcząc dziękuję. Marzenia przeniosły się na światło dzienne.

czwartek, 22 stycznia 2015

Nie do przewidzenia 2

Po lekko...hmm, intrygującej rozmowie Hermes udał się do swego pokoju. Rozumiał swą sytuacje, jednakże...co on mu może zrobić?[ mina Hermesa w tym czasie >:}]. Co jak co, ale on nie da sobie w kasze dmuchać, o nie! Jak to się mówi...ah, wychowała go ulica. Wiecie, parowanie ciosów,  skradanie, ucieczki...miał to w małym palcu. Po chwilach samouwielbienia postanowił wziąć gorącą kąpiel. Przejrzał szafki. Ten świr miał WSZYSTKO, ale to WSZYSTKO o zapachu RÓŻY. Baba, nie facet. Po długiej, acz nieprzyjemnej kąpieli, paradując z gołym tyłkiem i całym swoim "towarem" udał się na spoczynek. Rzucając się na łóżko wydał z siebie pomruk zadowolenia. Takie uczucie tygryski lubią najbardziej. Po dokładnym otuleniu przez grubą kołdrę o lekkim zapachu stęchlizny, oddał się w objęcia Morfeusza.
~~~~
Spadając z klifu krzyczał, aż do zdarcia gardła. Dlaczego go zepchnęła, jak mogła? Przygotowując się do śmierci w odmętach rozszalałego morza pomyślał o Nathanie, o jego ciepłej ręce na jego...zaraz, CO?! Wbrew pozorom nie wpadł do zbiornika pełnego wody, ale...co tu robi ta cukinia? Matko, trzęsienie ziemi! Boże, wybacz, odeślij mnie z tego piekła  piekła  piekła  ...

Co do...?!- zakrzyknął gdy zobaczył nad sobą wielkie oczy, pełne pogardy i...-dobrze cię widzieć Nela.
-Śniadanie, ciamajdo. Z brzękiem postawiła przede mną tackę z jedzeniem i wyszła przez uchylone drzwi. Szybko wypiłem gorzką kawę dobrze kontraktującą z słodkim omletem. Pod talerzykiem znalazłem kartkę, zapewne od właściciela, z następującą treścią:
Po śniadaniu przyjdź proszę do pokoju numer 38.
Aha, Nathan chyba nie należał do rozmownych gości. Gdzie się podziała moja kołdra? Moment...spałem nago. Kur*a. Współczuje Neli w tej okoliczności. Po włożeniu na siebie czarnych, porwanych spodni i szarego podkoszulka wybrałem się w umówione miejsce. Pokój numer 38 przypominał mi mój pokój z wyjątkiem koloru ścian które tutaj były śnieżno-białe. No i jeszcze nie było mebli. Nathan stał przy oknie ubrany w zakurzoną marynarkę i podobne spodnie. Odwrócił się do mnie ze znajomym, zimnym wyrazem twarzy. No dobra, całkiem ładnej twarzy. 
-A więc, nie żywisz do mnie respektu, co? Zaczął rozmowę. Nieco zaskoczony przytaknąłem. Do tchórzy w końcu nie należę.
-Nareszcie zaczyna robić się zabawnie. Odpowiedział, uśmiechając się nieznacznie oraz podchodząc do mnie. Już wiem dlaczego koleś się tak mało uśmiecha. Śmiało mógł startować do American horror story. Więc jak mówiłem, podszedł do mnie, uklęknął i złapał za prawą nogę. Co pan wyprawia? Tylko to zdołało mi przejść przez myśl zanim podniósł mnie jedną ręką. Skąd tak mało muskularne ciało na w sobie tyle siły?! Drugą ręką dosłownie zerwał ze mnie spodnie i polizał po wewnętrznej stronie uda. Sparaliżowało mnie. Polizał również materiał   moich bokserek. Jęk rozkoszy i upokorzenia wyrwał się z moich dotychczas zamkniętych ust. Słysząc to, uśmiechnął się jeszcze szerzej, zwycięsko. Jaką kruchą istotą jest człowiek, nawet się nie wyrywałem gdy ten ściągnął ze mnie ostatnią, dolną warstwę. Chwycił mnie za drugą nogę ustawiając do pionu. Nogi miałem jak z waty, więc ciężko upadłem na zimną podłogę. W tedy on pochylił się do mnie i wyszeptał z uśmiechem: Jesteś taki tani. 
I wyszedł, zostawiając mnie rozdygotanego ze sporą erekcją. Jeśli to była kara, udało mu się.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Nie do przewidzenia 1 2/2

Debil. Idiota. Dureń. Kretyn!
Ten idiota, Nathan, uchylił okno w samochodzie. Przy minus 10 stopniach, jaki debil otwiera okno?! Po następnych dwóch godzinach jazdy w zimnym samochodzie dojechali przed drzwi rezydencji. Rezydencji? Chciałem powiedzieć ruiny. No, może nie było tak źle. Drewniany, wysoki dom z gigantycznym tylnym ogrodem. Wchodząc do niego, w jego nozdrza uderzył zapach antyków, starego drewna i tajemniczego strychu. Przy korytarzu na wprost od drzwi czekała na nas zjawiskowa kobieta, zapewne służąca. Miała długie, miękko opadające na ramiona, blond włosy. Opalona skóra ładnie kontrastowała z beżowo- granatowa sukienką. Choć jej zielone oczy, patrzyły się na mnie z domieszką zazdrości i wstrętu do mej osoby. No, nie każdy na świecie mnie lubić powinien, co nie? Przemówił Nathan: Nela, zaprowadź liska do jego pokoju. Tylko ładnie się zachowuj, proszę.
Służąca ani na chwile nie zmieniła spojrzenia, lecz lekko przytaknęła i odeszła w głąb korytarza. Właściciel wskazał mi głową bym się za nią udał, więc dość szybko choć z ociąganiem pobiegłem a nią. Przechodząc przez labirynt korytarzy zastanawiałem się, jak z pozoru zwyczajny człowiek, może stworzyć w domu taka graciarnię?! Rozumiem, gdy ktoś kolekcjonuje antyki, ale żebym mógł napotkać każdą staroć jaka mi przyszła do głowy? Po kilku minutach Nela otworzyła drzwi do pokoju z zielonymi, drewnianymi drzwiami. Gdy wszedłem do pokoju i obróciłem się by podziękować, z lekkim hukiem zostałem oddzielony od mojego "przewodnika" drzwiami. Akurat mój pokój nie był graciarnia jak się spodziewałem, lecz przytulnie zaprojektowanym, małym pokoikiem.Zamiast zimnych kafelków pod moimi nogami rozpościerał się puszysty dywan. Mimo, że pokój był mniejszych rozmiarów, zmieściło się duże łóżko, komoda i osobista łazienka z wanną. Na ów komodzie czekał na mnie liścik by po oswojeniu się z pokojem, udać się schodami po lewej stronie korytarza na samą górę, by omówić zasady z gospodarzem. Nie spiesząc się zbytnio, podążyłem za wskazówkami. na górny korytarz prowadziły zamykane na klucz drzwi. Przechodząc przez nie zobaczyłem pozrywane tapety na ścianach i porwany, choć równo ułożony dywan. Na samym końcu korytarza znajdował się pokój. Przechodząc próg, zachłysnąłem się duszącym zapachem róży. Pan domu siedział na krześle za biurkiem i ręką pokazał mi, bym usiadł na krześle naprzeciwko.
Więc-zaczął Nathan- na tym spotkaniu omówię ci twoją rolę w życiu tego budynku.
Po pierwsze, Nela codziennie o 8.oo rano będzie przynosić ci śniadanie do pokoju. Na obiady stawiasz się w jadalni, którą pokaże ci Nela o godzinie 14. W między czasie jakbyś zgłodniał, w twoim pokoju znajduje się mini lodówka z różnymi przekąskami.
Jak na myśl o jedzeniu, żołądek Hermesa zaburczał głośno i długo. Nathan mając to gdzieś, kontynuował, lecz żołądek Hermesa, nie zaprzestał rozpaczliwych błagań o posiłek. Hermes miał ochotę mocno sobie przywalić w ten cholerny brzuch. Choć zawsze miał skłonności do burczenia w niewłaściwym czasie, nawet jeśli nie był głodny, spalił buraka na twarzy.
-Sądzę iż wyjątkowo długo nie jadłeś, dokończymy tę rozmowę za godzinę. Nathan przez telefon przyczepiony do ściany zawiadomił Nelę, by przygotowała jajecznicę na boczku i kanapki i zaniosła pokoju Hermesa. Odprawiony na godzinę chłopak wrócił do pokoju, w którym przeczekawszy 20 minut zjadł upragniony posiłek. Po upłunąwszym czasie powrócił do pokoju swego właściciela. Wyglądał inaczej niż przed godziną. Miał mocniej podkrążone oczy i bladsza cerę. Nawet kontynuował  bardziej zmęczonym, lecz tak samo zimnym głosem:
A więc, podwieczorek będzie o godzinie 16, a kolacja o 19. Wszystko, oprócz śniadania odbywa się w jadalni. W czasie w którym nie będzie posiłków, będziesz pomagał Neli w obowiązkach lub spędzał ze mną czas, zrozumiałeś?
Lekko otępiony chłopak, zamrugał szybko.
-Zrozumiałem.
-Dobrze, jest jeszcze jedna rzecz. W pewnych nieregularnych  odstępach czasu korytarz będzie zamknięty i będziesz jadał posiłki sam, a moje będzie przynosić Nela i kłaść przed moimi drzwiami. Jeśli wtedy wejdziesz do mojego pokoju, twój komfort w tym domu może mieć przykre zakończenie.Zrozumiałeś?
-Tak jest.
-Mam nadzieję.





Heh, zdałam sobie sprawę, że w prologu użyłam w pewnych momentach Nathaniel zamiast Nathan. Serdecznie przepraszam za ten błąd. Niedługo kolejne notki, może strzele wam jakiegoś shota? :3

piątek, 9 stycznia 2015

Nie do przewidzenia 1 1/2

Hermes patrzył na policjantów lodowatym spojrzeniem spod swojej rudej czupryny. Rodzina go wystawiła, upokorzyła. Własna matka wskazała na niego palcem, a to ona dzień wcześniej z zimną krwią zamordowała ich sąsiada na jego oczach. Kiedy się z nią szarpał próbując odebrać jej metalową rurę, zostawił na narzędziu ślady palców. Teraz, wszyscy przekonani o jego winie, ignorowali wszystkie słowa sprzeciwu. Pierwszy raz w życiu popłakał się publicznie. Ze strachu. Wstydu. Bezradności.
Strzały. Ktoś strzela. Policjant pilnujący go dostał strzał w nogę. Nabój prawdopodobnie trafił w tętnice udową, gdyż krew dosłownie zalała Hermesowi buty. Ktoś biegnie w jego stronę. Niesamowite jak zmysły wyostrzają się w sytuacji zagrożenia. Ktoś przed nim stanął. Nie zobaczył twarzy, teraz patrzył się tylko na pistolet zwrócony w jego twarz. Jednakże,  strzał nie nastąpił. Hermes poczuł tylko silny ból po prawej stronie czaszki. Mrok.

~~~

Został brutalnie obudzony kopniakiem w łokieć. No cóż, napastnik dobrze wybrał, Hermes miał tzw: łokieć tenisisty, co objawiało się dość silnym bólem. Syk mógł przeszyć powietrze, lecz zagłuszyły go okrzyki licytujących. Dostatecznie obudziły go trzy uderzenia młotkiem. Co się dzieje?! Szarpnął głową, jednakże dało to marny efekt. Znikomy wręcz. Złapany za barki przemierzał zimny korytarz. Został poinstruowany, że teraz jest własnością jegomościa przed sobą. Czyli handel ludźmi jeszcze jest aktywny. Dobrze wiedzieć. Ów jegomość podał mu spodnie i wskazał palcem na  limuzynę i zwyczajnie do niej wszedł zostawiając chłopaka z tym dryblasem. Miło. ubierając spodnie i chuchając na czerwone z zimna ręce, wsunął się na miejsce w limuzynie. Przez całą drogę ''właściciel'' nic nie powiedział. Tylko wpatrywał się w krajobraz za oknem. Po piętnastu minutach jazdy Hermes wziął z niego przykład, Zapowiadało się ciekawie.



Nie do przewidzenia: Prolog

Nathana nudziła już jego samotna egzystencja. A mówią, że bogacze ociekają od przyjaciół na ich każde skinienie, jednak Nathaniela unikał nawet listonosz. Oczywiście akcja dzieje się w czasach teraźniejszych, toteż Nathaniel postanowił zaczerpnąć porady w czeluściach internetu. Przeczesując miodowe kosmyki opadające na jego twarz, po chwili odczytał odpowiedzi osób po drugiej stronie kabla, co lekko obniżyło jego samoocenę, albowiem wiedzieć wam trzeba, że Nathaniel, choć wydawał się oschły, był bardzo czułą osobą. Na pytanie: ''Jak przestać być samotnym?'' użytkownicy tegoż portalu odpowiadali tak:
''Jeny, co za ciota"
''Pewnie już zaliczyłeś randkę z ręką, co?''
''matko, jaki lamus, kup se niewolnika i po kłopocie''
Akurat ostatnia wypowiedź go zaciekawiła.
Niewolnik? Całkiem dobra myśl.  Czemu nie?
-Nila!
Zawołał, a po chwili zjawiła się służąca.
-Słucham panicza?
Jej zielone oczy wpatrywały się w odbijający się ekran na jego okularach.
-Jesteś moją jedyną służącą, wiesz dlaczego?
-Nie, paniczu.
-Gdyż jesteś lojalna i tylko tobie mogę zaufać w 99%. Czy do tego się zgadzasz?
Nila zarumieniła się lekko widząc jego piękne oczy wpatrujące się w nią i szybko potwierdziła.
-To dobrze. Przygotuj pokój zielony na gościa. Zostanie tu na dłużej, więc zaopatrz łazienkę i lodówkę. Zrozumiano?
-Owszem, paniczu. Jakiej płci jest gość?
Nathan po chwili zamyślenia:
-Męskiej



Mam nadzieję, iż zechcecie kontynuacji :D Sprawicie mi ogromna radochę zostawiając komentarze ;)