Skąd ten gnój ma w
sobie tyle siły?!- tylko te słowa zdążyły się Hermesowi przewinąć przez
myśli zanim dostał otwartą dłonią w policzek. W innych okolicznościach by na
chwilę zamarł, by przetrawić sytuacje, lecz teraz bez zastanowienia kopnął na
oślep napastnika. Chyba trafił, gdyż spadł ciężko na podłogę, słysząc zduszony
jęk. Szybko stanął na nogi i pobiegł przez labirynt korytarzy, by znaleźć
wyjście. Ale… gdzie pójdzie jak ucieknie? Na pewno policja go szuka, po tym jak
został porwany z komisariatu. Domu nie ma, rodzina go wystawiła. Innych krewnych
nie zna. Nie ma przy sobie grosza. Więc… co robić? Nie zauważył nawet gdy
korytarz którym biegł się skończył. Stał przed czerwonymi drzwiami z których
powoli schodziła niegdyś jaskrawa farba. Słysząc niedaleko kroki, bezszelestnie
wpadł do pokoju. Pachniało tam kurzem i świeżym drewnem. Nie znajdowało się tam
wiele rzeczy, głównie linki na ścianach i trochę trocin. Pośrodku stał klocek
drewna z wbitym dłutem. Zdyszany i bezradny oklapł na stertę trocin i oparł się
o ścianę. W pokoju było tak przytulnie ciepło i ciemno. Głośno zaburczało mu w
brzuchu. Było mu już wszystko jedno, co Nathan mu zrobi. Kiedy otworzyły się
drzwi, nawet nie spojrzał w jego stronę. Nathan przykucnął obok niego i lekko
przechylił głowę, patrząc się nierozumnym wzrokiem. Cicho westchnął.
- Nigdy nie będę w stanie zrozumieć ludzi. Stąd nie ma ucieczki, a ty i
tak to robisz, nawet tego świadom. Oraz zostałeś uświadomiony o czekającej cię
karze za takie wybryki.
Hermes słuchał jego monologu, ale słyszał tak jakby przez
mgłę.
Widzisz…- kontynuował Nathan- nie jestem zbyt empatyczny,
choć potrafię odczytać ludzkie emocje. Można tak wiele odczytać z ludzkiej
twarzy, nawet jak zostało to świetnie zamaskowane. Ty w tym momencie straciłeś
chęć do życia, zobojętniałeś- w tym momencie teatralnie na jego twarzy pojawił
się grymas udawanego smutku- już ci wszystko jedno, więc po co ja to w ogóle mówię.
Dla ciebie jestem potworem bez serca i emocji, ale zostałem tak wychowany.
Człowiek rodzi się szczęśliwy, niewinny i beztroski, to dalsze wychowanie
sprowadza go na ścieżkę wybrana przez osoby trzecie.
Hermes parsknął i odparł ze znudzeniem- nie rozumiem po co
mi to mówisz. Bawi cię opowiadanie komuś kompletnie obcemu swoich wewnętrznych
przeżyć?- zakończył zdanie szyderczym uśmiechem. Niezrażony Nathan kontynuował.
- Pewnie zastanawiasz się po co cię kupiłem. Jak już
mówiłem, brak mi ludzkich emocji. Nie potrafię płakać lub szczerze uśmiechać.
Chcę się tego od ciebie nauczyć spełniając również swoje zachcianki. To tylko i
wyłącznie od ciebie zależy czy na tym ucierpisz czy nie- skończył.
Nathan usiadł przy Hermesie, jedną dłonią delikatnie chwycił
za jego podbródek i lekko musnął jego wargami o swoje. Po chwili lekko pogłębił
pocałunek wsuwając końcówkę języka w jego usta i jeżdżąc nim po zębach Hermesa.
Hermes siedział odrętwiały, z szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc jak
zareagować. Podobało to mu się niezmiernie, ale robi to człowiek, który go
upokorzył i zeszmacił. Ale… usta Nathana były takie delikatne i wilgotne, czy
taki człowiek o, teraz, anielskiej aurze mógł coś takiego zrobić? Przecież to chodząca
niewinność. Hermes włączył się do pocałunku, gładząc językiem podniebienie
Nathana. Po chwili ich języki już zawirowały w namiętnym tańcu. Hermes poczuł jak ręka jego Pana lekko
tarmosi jego włosy, by po chwili opaść. Co
jest? Pomyślał Hermes by po chwili ledwo złapać bezwładne ciało Nathana.